Współczesny świat może i jest zwariowany, ale jednej – bardzo ważnej – zalety nie można mu odmówić. Z całą pewnością ludzie nie są w dzisiejszych czasach obojętni na krzywdę drugiego człowieka. Jak grzyby po deszczu wyrastają coraz to nowe instytucje, skupiające w swoich murach wolontariuszy. Nie brak też fundacji, zajmujących się pomaganiem, a zwracających uwagę na los dziecka. Jednak czy bezgraniczne oddanie się pomocy innym nie odbija się na życiu prywatnym wolontariuszy? Czy aby pomagać trzeba poświęcać się bezwarunkowo?
Czasami nie zastanawiamy się nawet ile z siebie dają osoby, które bezinteresownie gotowe są pomagać potrzebującym. Ile potrzeba pracy, aby osiągnąć coś dla drugiego człowieka, zwłaszcza, jeśli ta osoba nie ma możliwości i warunków, żeby samemu sobie poradzić. Taka sytuacja najczęściej dotyka dzieci, które pozostawione same nie umieją jeszcze zapracować na siebie – jeśli weźmie się pod uwagę małych mieszkańców Domów Dziecka. Innym razem nie wystarcza nawet zaangażowanie rodziców, którzy z całych sił walczą o zdrowie, a nawet często o życie swoich pociech. Czasami trzeba wykazać się inicjatywą, sięgnąć do osób publicznych, zorganizować imprezę, akcję charytatywną – na wszystko potrzeba czasu, pomysłu, a nawet i pieniędzy, choć tych nikt nie liczy, gdy ma możliwość pomocy. Nie zastanawiamy się nawet ile pracy włożyli w to ludzie, którzy zajmują się takimi akcjami „od podszewki”. Nie mamy pojęcia, że w dużej mierze ci wolontariusze rezygnują dla tych spraw z własnego czasu wolnego, własnych zajęć, a przede wszystkim robią to całkowicie za darmo.
Polacy są wrażliwi na los drugiego człowieka. To nie jest egoistyczny naród – z tym mogą się zgodzić wszyscy, którzy znają realia państwa polskiego. Przecież nie można zaprzeczyć temu, wiedząc ile w kraju poświęca się uwagi na pomoc humanitarną, czy na aukcje z których dochód przeznaczany jest na cele charytatywne, nie wspominając już o dobrowolnym przekazywaniu jakiejś kwoty na dzieci i chorych. Jedni chętniej, drudzy z większymi oporami, ale jednak puszki w supermarketach zapełniane są monetami. W sumie to tak jakby każdy robił coś dobrego dla drugiego człowieka, tak aby zaspokoić swoje sumienie. Dzielił się pieniędzmi, ale niczym więcej. Przecież taki gest nie zabiera nam czasu, nie musimy specjalnie przez pół miasta dojeżdżać, czy biegać po ulicach, chcąc wskórać coś u przechodniów – chociaż jedno spojrzenie. Przynajmniej wykonaliśmy coś w kierunku, aby polepszyć los tych, którzy tego potrzebują. Bo są i tacy, którzy nawet nie myślą o innych, a za gest dobrej woli uważają już samo przeczytanie kartki na witrynie, że ktoś prosi o wspomożenie, bo nie ma za co sfinansować leczenia własnego, albo co gorsza dziecka. Społeczeństwo czasami potrafi być przykre, ale na szczęście nie wszystkich to dotyczy.
W dzisiejszym świecie coraz częściej młodzi ludzie, albo ci, którzy mają wolny czas zgłaszają się do różnych instytucji z inicjatywą pomocy. Nie kierują się osobistymi pobudka, nie liczą na wynagrodzenie, czy nawet nie oczekują zwykłego podziękowania. Zaraz po szkole, z uczelni, czy po pracy biegną do dodatkowych zajęć, bo tych nie brakuje. Zawsze znajdzie się dziecko, któremu trzeba chociażby pomóc w odrobieniu lekcji, starszej pani trzeba zrobić zakupy, czy sprzątnąć mieszkanie, bo sama nie jest w stanie tego zrobić. Odwiedziny w szpitalu, by przynieść na twarzy chorego uśmiech, to także zajęcie dla człowieka o złotym sercu. Czasami trzeba postać w supermarkecie, albo na ulicy i zebrać pewną kwotę na pomoc całym rodzinom. Okres przed świętami jest jeszcze bardziej intensywny. Wolontariusze nie zrażają się niczym. Ani przykrym słowem, które nieraz przyszło słyszeć od ludzi, ani tym, że przede wszystkim braknie im czasu na zaspokojenie własnych potrzeb. Tak, dlatego że pomoc potrzebującym zajmuje im cały czas wolny, od poniedziałku do poniedziałku są do dyspozycji. Nie mają czasu na zrelaksowanie się, na zadbanie o swoje samopoczucie, ani nawet o zdrowie. Nawet z grypą nie zaniedbują swoich obowiązków. Altruizm jest współcześnie bardzo potrzebny i to jest niezaprzeczalne, tylko czy trzeba przy tym zapominać o własnej osobie?
Altruizm nie jest zjawiskiem nowym. Znany już był w czasach dawnych, ale niekoniecznie pod tą nazwą. W XIX w. wieku wprowadził ją August Comte. Nazwał tak zachowanie, które jest przejawem działania na korzyść innych osób, to bezinteresowna praca na rzecz kogoś innego, troska o los drugiego człowieka. Wiele osób przeciwstawia altruizmowi egoizm. Czasami przejawia się on z pobudek religijnych, opiera się na nim chociażby chrześcijaństwo – pomoc bliźniemu leży przecież u jego podstaw. Z niesamolubnego zachowania, a wręcz z całkowitego oddania potrzebującym znana była Matka Teresa z Kalkuty, dla wielu ludzi wzór do naśladowania. Altruizm jest pożądany i wiele osób opiera się na tym poglądzie. Nikt zresztą temu nie zaprzeczy, bo jest on godny pochwały. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że to nie tylko pomoc materialna, bo składają się na niego różne działania, których rezultatem jest korzyść dla innych. Na pierwszym miejscu jest zawsze drugi człowiek i jego dobro. Ochotnik (bo zawsze chęć pomocy musi być w tym przypadku dobrowolna) porzuca osobiste cele, marzenia, czy dążenia na rzecz działań charytatywnych. Nie oczekuje wynagrodzenia, wdzięczności, ale jednocześnie przecież wiele poświęca – daje całego siebie, własny czas. Dlatego ważne jest, żeby nie przesadzić, bo zamiast pomocy innym zacznie się asceza. Pomimo tego że rezygnacja z własnych potrzeb dotyczy w ascetyzmie, w dużej mierze potrzeb cielesnych, np. jedzenia, nie pozostaje ona znowu aż tak bardzo oddalona od skrajnego altruizmu. Przecież ma na celu osiągnięcie doskonałości duchowej, wynika z pobudek głównie religijnych, a altruiści poprzez swoje godne naśladowania zachowanie także stają w obliczu osiągnięcia pewnego rodzaju idealności i to właśnie duchowej, bo przecież wszystko rodzi się w ich sferze psychicznej.
Ważne jest, żeby nie przesadzić, dlatego ochotnicy-pomocnicy powinni zastanowić się, czy pomoc bliźniemu rzeczywiście wymaga wyrzeczenia się życia osobistego. Wolontariat nie musi przecież zabierać całego ich czasu. Może warto zainteresować swoich przyjaciół, rodzinę, aby w większym gronie nieść pomoc, a co za tym idzie nie brać na siebie tak dużo obowiązków. Altruizm jest bardzo szlachetny i nikt temu nie chce zaprzeczać, czy przekonywać, że jest niepotrzebny. Zachowanie to jest nienaganne, a wręcz godne naśladowania przez wszystkich. Człowiek nie powinien być egoistą, ale musi pamiętać, że też żyje i jego potrzeby też są ważne. Od altruizmu do ascezy jest wbrew pozorom krótka droga. Może wystarczy trochę zwolnić, nie angażować w to całego swojego czasu wolnego. Poświęcić choć jego najmniejszą część na relaks, spotkania ze znajomymi, zabawy z psem. Wszak jak to niegdyś powiedział Albert Camus: Altruista to człowiek, który myśli o innych, nie zapominając o sobie…
Joanna Piskorska